- Bo wiecie, ja tak sobie myślałam. Ale całkiem serio teraz mówię - siedziałam z tymi olbrzymami w pokoju. No bo co? Ja taka samotna, przecież nie mogę siedzieć sama w pokoju nie? A nóż jakiś pająk znowu na mnie wejdzie, albo nie daj boże sufit się zawali? NIE I KONIEC!
- Tak zaczynają się najgorsze żarty- odezwał się Igiełka z nad ksiażki o wdzięcznym tytule " Wszystkie odcienie czerni".
- Te, Krzysiu, pornola czytasz? - wyrwał mu książkę Zibi i zaczął czytać - "Mam niekontrolowany orgazm. Naprawdę niekontrolowany. Jęczę dobrą minutę, a teraz po
prostu krzyczę i gówno mnie obchodzi, czy ktoś słyszy. Mam ochotę krzyczeć. Mam ochotę i to
robię. Słyszysz, świecie, nic mnie nie obchodzi, co sobie o mnie pomyślisz! Jak mnie nazwiesz.
Spadaj, schowaj się. Mam taki orgazm, że muszę to wykrzyczeć! I koniec."
- Możesz się nie śmiać z Ilony? - libero był oburzony zachowaniem Zbysława.
- Kurek łap! - krzyknął Zbysio gdy Igła chciał mu wyrwac książkę. Niestety Zbyszek tak nie fortunnie rzucił ksiażką, że ta odbiła się od szafki, wleciała do sufitu, po czym z impetem wpadła na twarz Kurka raniąc go do krwi. Nie no żartuje; Bartosz złapała ją zwinnym ruchem i rzucali nią od Bartka do Zbyszka, od Zbyszka do Bartka i tak milion razy, a nasze głowy chodziły jak podczas meczu pingpongowego. Ten najwyższy się wkurwił, przechwycił i cisnął pornola za okno.
- I co ty zrobiłeś!? - ajć, bębenki mnie zabolały od tego ryku.
- Nie wydzieraj się na mnie! - no, drzewo też ma niezły głos. Ale byłoby znacznie przyjemniej gdyby nie pluł.
- Grzesiu, kochany, zabierzesz mnie stąd? - wyszeptałam do ucha temu brązowookiemu, zabójczo przystojnemu mężczyźnie. Przerzucił mnie przez ramię i wyniósł z tego zwierzyńca. Problem był tylko taki, że to był mój pokój. No ale Olivka jest zajebiaszczo dobra i pozwoliła im zostać. W Kosokowej łazience brałam prysznic, w Kosokowym łóżku leżałam w samym ręczniku. Aj, to nie był dobry pomysł. Pan Grzegorz zapłonął z pożądania gdy wszedł pod cieplutką kołderkę.
- Ten ręcznik jest stanowczo zbędny - szybkim ruchem rzuciłam nim o podłogę i leżałam naga.
- Panie Kosok, proszę być delikatnym - wyszeptałam gdy zbliżał swoje wielki dłonie do mojego ciała.
- Tak delikatny jak uczyła mnie mamusia - jego usta wylądowały na mojej piersi.
Zaczęłam się śmiać bo to miejsce wyjątkowo było czułe na wszelkiego rodzaju czułości. Tak samo jak moje stopy. Kosa się troszeczkę zdekoncentrował, ale kontynuował dalej.
No cóż, drogie dzieci pamiętajcie: jak robicie to i owo to ZAMYKAJCIE DRZWI!
Podczas znajdowania się pewnej części ciała Grzegorza we mnie, do pokoju wpadł Winiar.
- Kochają się - zamknął drzwi i go nie było. Kosa opadł ze śmiechem na mnie.
- Zabije was! Słyszycie, zabije! - wydarłam się z całych sił.
- Kochajcie się dalej - zobaczyłam głowę Zibiego w drzwiach.
- Teraz to macie przejebane - zaśmiał się znowu w głos Grzegorz.
- Ciebie to śmieszy?
Wstałam zła jak osa z łóżka, owinęłam się ręcznikiem i wyszłam z pokoju. Po drodze potrąciłam kilku siatkarzy, którzy zwijali się ze śmiechu na korytarzu.
- Ja wyjeżdżam i nie wiem kiedy wrócę - powiedziałam obrażona i trzasnęłam tak mocno drzwiami, że potem gdy spakowana stałam z walizką i chciałam je otworzyć to nie mogłam. Szarpałam, gryzłam, prosiłam i nic. Zakleszczyły się.
- Zginę tu marnie, pożarta przez nie wiem sama co.
Podeszłam do telefonu hotelowego. Nie działał. Mój mi się jak na złość rozładował, a ładowarka zaginęła. Zaczęłam walić w drzwi, ale nikogo nie było. Gdzie były te wysokie jak byli potrzebni?
Otworzyłam okno i wystawiłam nogę przez parapet. Do dołu było daleko, o w huj daleko.
- Nie zabijaj się! Już nigdy tak nie zrobimy! Obiecujemy - z dołu dobiegł mnie wrzask Dzika.
- Nie mogę otworzyć drzwi! - krzyknęłam na dół.
- Ona mówi, że nie może z tym żyć - powiedział smutny Winiar.
- Drzwi kurwa nie mogę otworzyć!
- Mówi, że czuje się jak kurwa - przetłumaczył Winiar.
- Drzwi! - już nie mogłam głośniej krzyczeć.
- Żegna się z wami - Michaś płakał.
- Otwórzcie te jebane drzwi!
- Teraz to nas obraziłaś! - odkrzyknął. Wystawiłam drugą nogę. Na dole panowało zamieszanie. Wszyscy krążyli w około i prosili, błagali na kolanach że żałują za grzechy, że to było nie chcący.
- Nie wierze wam!
- Ona nam nie wybaczyła - zwiesił Winiar głowę.
- Olivka, proszę , tylko dla mnie. Ale nie skacz- klęknął Kosa.
- Ja nie chce się zabić barany!
- Nazwała nas baranami - zasmucił się Winiar. Zrezygnowana schowałam nogi i wyjęłam jakąś kartkę i długopis, po czym napisałam im komunikat i pokazałam przez okno.
- Ona się nie chce zabić! - Igiełka był tak uradowany jak jeszcze nigdy.
- No to możemy iść na trening - Zibi wstał z kolan.
- Nie! - napisałam szybko na drugiej stronie, że nie mogę wyjść z pokoju.
- Kosa, musisz uratować swoją księżniczkę - walnął go po plecach drzewo.
- Spuść włosy o pani - skłonił się Grzesiu.
- Banda debili!
Położyłam się na łóżku i nie wiedziałam na co czekać. DOPIERO po kilku godzinach ktoś zaczął się dobijać do drzwi.
- Olivia, żyjesz? - paniczny głos Zibiego.
- Nie, umarłam - wyszeptałam do siebie.
- Chłopaki, ona nie żyje! - wydarł się na cały hotel Bartman.
- Olivia! Nie rób nam tego - walenie pięściami i głos Winiara.
- Kochanie, proszę nie - rozpaczliwy głos Grzegorza. Ja, nie wzruszona leżałam sobie na łóżku nie zważając na ich głosy.
- Proszę pana, ona nie żyje - płacz Dzika, gdy jakiś facet próbował otworzyć drzwi. Zamknęłam oczy, gdy wpadli do pokoju.
- NIE! - usłyszałam kilkanaście głosów nad sobą.
- Aaaa - otworzyłam oczy i wrzasnęłam. Zaczęłam się dziko śmiać widząc ich miny.
- Ty żyjesz. Olivka, ty żyjesz - porywali mnie kolejno na ręce i ściskali.
- Idioci, nie mogłam wyjść z pokoju.
- Było powiedzieć.
- No przecież wam mówiłam.
- Ważne, że żyjesz i że nic cię nie zjadło - zaściskał mnie Kosa.