niedziela, 25 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ 15

Czas zapierdzielał że szok. Nasz związek z Kosą kwitł że hoho. Oczywiście nie obyło się bez wtrącania Resoviaków i innych siatkarzy z reprezentacji.
W listopadzie musiałam opuścić już swój ukochany Rzeszów i oczywiście Grzesia, na rzecz Szwecji. Obowiązki wzywały i musiałam lecieć do swojej ojczyzny.
- Olivka, proszę cię, zadzwoń jak dolecisz - jezusie, no ja rozumiem, że Kosa mnie odprowadził na lotnisko, ale i że reszta!? Jak wrócę to muszę porozmawiać z trenerem, że chyba za dużo wolnego mają i się nudzą.
- Pamiętaj, przywieź nam coś ze Szwecji. Jakąś pamiątkę czy coś - nalegał Igła.
- Będziemy za tobą tęsknić - rozczulił się Achrem.
- Chłopaki, ja jadę tylko na kilka dni. Odpoczniecie sobie ode mnie.
- Wnosisz kolor do naszego życia. Tzn twój strój - poprawił się szybko Igła.
- Spoko spoko. Już nie musicie się tak podlizywać. Grzesiu, będę tęsknić - zwróciłam się do ukochanego.
- Ja też - przytulił mnie MOCNO i pocałował w usta. Wzięłam swoją różową walizkę i poszłam na odprawę.

Lot nie trwał długo; na szczęście z lotniska odebrał mnie tata, który zresztą mnie nie poznał. Super nie? Własny ojciec nie poznaje córki.
- Olivka, ale to dlatego, że tak normalnie wyglądasz. A gdzie masz chłopaka? Nie mów tylko że zerwaliście - przeraził się nie na żarty.
- Tatuś, nie zerwaliśmy. Jutro gra mecz. Poza tym treningi i jeszcze raz treningi. Ale ja ci już nie wystarczam?
- To nie o to chodzi. Matka mnie zabije. Powiedziała, że bez was mam się nie pokazywać w domu.
- To co robimy?
- Jak jej obiecasz, że przyjedziecie wkrótce razem to jeszcze jakieś światełko w tunelu jest.
Mama oczywiście się wkurzyła, ale nie na mnie, a na tatę. Musiałam jej obiecać że przyjedziemy razem, do tego pokazać wszystkie zdjęcia, opowiadać jaki jest i jak się z nim żyje oraz następnego dnia obejrzeć cały mecz. Moja rodzina zwariowała.

Następny cały dzień spędziłam w redakcji na omawianiu tłumaczeń z szefem. Obiecał mi również wysłać nowe, ażebym za bardzo się nie nudziła w Polsce.
Akurat dotarłam do domu gdy młody znosił laptopa na dół by rodzice mogli obejrzeć mecz Resovii. Mama założyła szalik Polski (OKEJJJJ), a tatuś wygrzebał z szafy klaskacze i trąbkę. Nie no spoko.
- To jest Podpromie - wytłumaczyłam im gdy zaczęli transmitować mecz. A nóż się wkurzą i każą mi się zamknąć? Oby.
- Ten pan w garniturku to trener, Andrzej Kowal. Swoją drogą bardzo sympatyczny człowiek. O, i jest Winiar. No ten to zwariowany człowiek - zaczęłam się śmiać na samo wspomnienie pobytu z nimi.
- Polska, biało-czerwoni! - zaczął drzeć się braciszek gdy sędzia zagwizdał.
- Coś ci się chyba pomyliło synu - klepnął go w plecy tata.
- Musisz śpiewać Mistrzem Polski jest Sovia, Sovia najlepsza jest - chciałam go odpowiednio nakierować, ale ten i tak swoje.
- O jest Grzesiek - zaczęłam cieszyć się jak głupia gdy trener wpuścił Kosę na boisko.
- Fiu fiu. Fajne ciacho - zarumieniła się mama.
- Mamo - krzyknęliśmy oboje z bratem. Jezu, jaka siara. Jak on tutaj przyjedzie to też tak będzie buraczyła?
Oliwy do ognia dolała jeszcze dzisiejsza dyspozycja Grześka: MVP meczu.

Gdy obliczyłam, że powinien już dotrzeć do domu, zadzwoniłam do niego, ale słuchawkę wyrwał mi tata. Zaczął gratulować mu po szwedzku oczywiście.
- Tato, on nic nie rozumie kurde.
Odebrałam w końcu swój telefon od papy.
- Olivia? - usłyszałam zdezorientowany głos Kosy.
- Papcio się podniecił. Gratulacje! To był piękny mecz. A, i jeszcze jedno: spodobałeś się teściowej.
Usłyszałam tylko rechot po drugiej stronie słuchawki.
- Igła, ty też jesteś niczego sobie według mojej mamusi. - jeszcze większy rechot. Czemu mnie to nie zdziwiło, że wszyscy siedzą razem?

Te kilka dni w Szwecji zleciały bardzo wolno. Stęskniłam się za rodzicami, ale teraz brakowało mi Grześka i Rzeszowa. Do swojej walizki dopakowałam jeszcze kilka rzeczy i wyruszaliśmy z tatą na lotnisko.
- Córeczko, przyjedźcie razem na święta.
- Tatuś, wiesz że to nie ode mnie zależy. Zrobimy wszystko co w naszej mocy.
-  No dobrze dobrze. Trzymaj się i pozdrów go - pocałował mnie w czoło, przytulił, otarł łezkę i w końcu puścił. Weszłam na pokład i usiadłam na swoim miejscu. Jezu, już w Polsce robiłam się normalna; przyjechałam do Szwecji i wszystko wróciło.
Na lotnisku czekał na mnie Grzesiek, ale na mój widok aż zmrużył oczy. No co? Do różowej walizki musiałam dobrać coś co pasowało. Nie moja wina, że pod ręką były różowe buty na koturnie, seledynowe spodnie i pomarańczowa bluza.
-Stęskniłam się - rzuciłam walizkę i wpadłam w jego ciepłe i silne ramiona.
- Ja też - usłyszałam jak wciąga mój zapach.
Zapakowaliśmy się do jego samochodu i ruszyliśmy do domu. W którym była strasznie gorąco. Na wejściu zdjęłam bluzę i zostałam w samym staniku. Oczywiście dół był cały. Na mojej opalonej skórze lśnił żółty stanik.
- Oliwka, razisz - wymruczał Grzesiu za mną. Rozpiął mój stanik i rzucił go w kąt. Nawet w ciemności widziałam pożądanie w jego oczach. Podniósł mnie do góry i całując po piersiach, kierował się do sypialni.

- Jak będziesz mnie tak witać to mogę częściej wyjeżdżać. - wymruczałam łapiąc oddech gdy skończył penetrować moje wnętrze. Oboje mieliśmy przyśpieszony oddech i rozpalone ciała.
- Kocham cię, wiesz? - te dwa słowa były tak proste, a jak wiele dla mnie znaczyły.

Rano obudził mnie całus w policzek od Grzesia gdy wychodził na trening. Zamruczałam, uśmiechnęłam się i przewróciłam na drugi bok. Tak mi się dobrze spało, że z łóżka wyszłam dopiero po 13. Założyłam koszulkę Kosy i poszłam do kuchni. Było mi trochę za zimno, więc gdy woda spokojnie gotowała się w czajniku, wróciłam do garderoby po grube puchowe skarpetki. Z szafki wzięłam swojego laptopa i z gorącym kubkiem kawy udałam się do salonu. Wślizgnęłam się pod koc i odpaliłam sprzęt. Korzystając z tego że Grzesio jeszcze pewnie był na treningu, stwierdziłam że trochę popracuję. Niestety przy trzecim zdaniu i drugim łyku kawy zaczął dzwonić mój telefon. Na widok zdjęcia Kosy uśmiechnęłam się szeroko i z wielką przyjemnością odebrałam telefon.
- Olivka, idziemy dzisiaj na miasto? Drużyna idzie do klubu. Co ty na to?
- No z chęcią. Ale jest chyba jeszcze za wcześnie nie?
- Dzwonie wcześniej bo do 18 siedzę na hali. Więc tak o 20 wyruszamy. Wyprasujesz moją czarna koszulę, proszę?
- Pewnie Grzesiu. Tylko dokończę tłumaczenie. Wiesz co mi ten drań szef dał? Erotyk.
- To lepiej nie powiem nic chłopakom bo będą chcieli czytać - usłyszałam jego śmiech po drugiej stronie.
- Sam byś pewnie chciał.
- A to już inna strona lokówki.
- Czego? - zaczęłam się śmiać przez co na mój laptop zostałaby wylana kawa.
- Takie tam nowe powiedzenie. Misiek, kończę bo wychodzimy na siłownię. Kocham cię i do zobaczenia później w domu.
Skończyłam dwa rozdziały tej jakże poruszającej powieści i poszłam się szykować. W końcu ciało się samo nie umyje, nie ogoli, nie umaluje i nie ubierze. Włączyłam na fula odtwarzacz Kosy z płytą The 1975 i skierowałam się do kuchni. Z szafki wyjęłam kieliszek i czerwone wino. Z pełnym kieliszkiem tanecznym krokiem kierowałam się do łazienki. Na początku relaksująca kąpiel w ciepłej wodzie, a potem szykowanie. Gdy woda zrobiła się już zimna, wyszłam z wanny i puchowym ręcznikiem okręciłam swoje ciało. Nie wiedziałam co jeszcze założę, więc najpierw poszłam wyprasować koszulę Grześka. Fajnie, miał pięć czarnych koszul i teraz którą miał na myśli? Wyjęłam pierwszą lepszą.

Dochodziła 18 gdy skończyłam się malować i stanęłam przed szafą by dokonać trudnego wyboru jakim niewątpliwie był mój strój. Po długich rozmyślaniach wyjęłam sukienkę: czarną z seledynowym dołem od bioder. Może mnie za to nie ukatrupią. Ale za to będę widoczna w tłumie. Do tego czarne koturny i gotowe! Wróciłam do kuchni i usiadłam na blacie. Czekałam na Grzesia popijając wino. Po 18 wpadł do domu jak burza. Szybko popędził do łazienki się szykować. Co żeby nie umarł z głodu zrobiłam mu w międzyczasie kanapki. To był zły pomysł żeby w samym ręczniku, opinającym jego seksowne biodra, jadł w kuchni. Rozpraszał mnie maksymalnie tym, ale postanowiłam być twarda. Zjadł, umył talerz, pocałował mnie w przelocie i zniknął w łazience. No to godzina z głowy. Zakradłam się do łazienki i usiadałam na klozecie oglądając jak Kosa się szykuje. Samo golenie zajęło mu 15 minut. No dłużej niż baba! Ale za to jego zarost był idealnie równy co do linijki.
- Gotowe - klasnął triumfalnie w dłonie gdy się ubrał i przejrzał w lustrze. Stanęłam obok niego podziwiając efekt. To ten, ładnie się prezentowaliśmy chyba nie?
Było grubo po 19 gdy wyszliśmy z domu. Mi w głowie szumiało od wina, a Kosa chciał też dzisiaj zaszaleć, więc do klubu szliśmy na pieszo. It's time to party!
------------------------------------------------------------------------------------------------------
o jeju jeju! wiecie gdzie ja byłam? W Spale! A żeby było ciekawiej nocowaliśmy tam uwaga: NA TRZECIM PIĘTRZE GDZIE ŚPIĄ KTO? SIATKARZE OFCOURSE! Nie no, ale stwierdziłam że jestem już stara bo nie jara mnie widok przechodzącego obok mnie Kurka, Ziomka Ruciaka i innych.
Z tego miejsca chciałam pozdrowić dziewczyny z którymi byłam, sąsiada z naprzeciwka czyli Dzika, sąsiadów koleżanek czyli Zibiego i Rucka oraz Wronę (panowie przepraszamy za tę głośną imprezę :D), Wujka Pedofila, Subtelnego Ziomka, Slipa i na koniec balkony Możdżona :)
PS. gdy idziecie na trening siatkarzy liczcie się z tym że możecie oberwać piłką w twarz lub inną część ciała :x
SPAŁA I MISS YOU SO SO MUCH! <3 Naprawdę, wystarczy COS w Spale by odpocząć, a nie jakiś tam drogi kurort.
PS 2. łóżka tam mają zajebiście wygodne :D

 PS 3 te kilka zdjęć które się przewijają to właśnie z tego jakże udanego pobytu :)