czwartek, 14 listopada 2013

ROZDZIAŁ 17

Dałby ktoś wiarę w to co właśnie się stało? Że ja i on? Że my!? No chyba kurde nie. Ale proszę państwa do rzeczy: JESTEŚMY ZWYCIĘZCAMI ZOSTANIEMY RODZICAMI!!! Tak tak, radość chwilę trwała. Teraz trzeba się zmierzyć z pięknym panem o brązowych oczach i przekazać mu tę radosną nowinę. Zaszłam do sklepu co by kupić butelkę wina. HOLA HOLA! Soczku oczywiście :) I jakieś tam jeszcze ogórki, czekoladę, śledzie co by się w klimat ciążowy wczuć. Biedne bobo z taką mamusią.
Grzegorz na szczęście był na treningu gdy z zakupami wchodziłam do domu. Nerwy zaczęły brać, ale co tam dam radę! Położyłam się na kanapie w salonie i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

To nie tak miało wyglądać: że wstanę i zobaczę Grześka z USG w ręku cicho płaczącego z szerokim uśmiechem na ustach i głaszczącego małą fasolkę ze zdjęcia. To ja miałam mu powiedzieć kurde! Ale ok, reakcja prawidłowa. Biedaczek nawet się nie zorientował kiedy zwlekłam swoje ciężkie dupsko z kanapy i stanęłam obok niego.
- Grzegorz? - zapytałam nieśmiało. Spojrzał w górę na mnie tymi swoimi załzawionymi oczami z iskierkami radości.
- Olivka, jaki on jest podobny do mnie - wypalił z grubej rury. No pewnie, co będę tatusia wyprowadzać z błędu, że pięciotygodniowy zalążek nie może jeszcze być podobny do niego, a co dopiero mówić o płci.
- Czyli nie jesteś zły ani nie chcesz mnie wygonić z domu?
- Co ty gadasz. O niczym innym tak nie marzyłem jak o dziecku z tobą.
- Uff - wpakowałam mu się na kolana co by nie palnął kolejnej głupoty.
- Olivia, musisz teraz uważać na siebie. Zero stresu, noszenia ciężkich rzeczy - oh nie. Teraz zacznie się wykład jak muszę o siebie dbać.
- Grzesiu, ciąża to nie choroba - położyłam dłoń na jego policzku co by wzmocnić przekaz moich słów.
- Ja wiem misiaczku. To z miłości.
- Dobrze, to jak ja nie mogę dźwigać ciężkich rzeczy, ale ty tak, to może zaniesiesz mnie do sypialni?
- Ty jesteś lekka jak piórko - oświadczył, po czym porwał mnie do góry. Zaczęłam się śmiać jak głupia. Tak bardzo kochałam swojego Grzesia. A teraz będę się stawać jeszcze większym wielorybem niż byłam.

No i się zaczęło: moje humorki, rzucanie talerzami, garnkami, wielkie fochy, achy, ochy, jedzenie czekolady z pomidorami lub brokułami, picie ogromnej ilości mleka, wymiotowanie i tak dalej i tak dalej.
 Biedny Grzesio czasami nie mógł wytrzymać i wychodził z domu. Na niego nie krzyczałam bo by się jeszcze obraził, ale na Krzysia to lubiłam, oj lubiłam się wydrzeć. W końcu wolno kobiecie w ciąży nie? KOBIECIE W CIĄŻY WOLNO WSZYSTKO!!! Pominę ten przykry fakt, że moje ubrania były za ciasne i ogólnie wszystko było jakieś takie inne.
Pewnego słonecznego popołudnia gdy mój brązowooki mężczyzna nie miał treningu, wybrał się ze mną na badanie USG. Od miesięcy mnie z tym męczył, a ja głupia się zgodziłam. Usiadłam ze swoim wielkim brzuchem na krześle w poczekalni, a Grzesiek rozmawiał z miłą starszą panią. Dzisiaj mieliśmy się dowiedzieć co za potwór we mnie drzemie. W sensie o płeć chodzi. W końcu pani doktor wyczytała moje nazwisko i weszliśmy z Grzesiem do środka.
- Koniec piątego miesiąca, a pani ma brzuch jakby była w siódmym. Teraz już wiem, że tatuś jest duży - spojrzała na niego znad okularów. - Dobrze, proszę się położyć.
Pięć minut później Grześ się rozczulił słysząc bicie serduszka naszego maluszka.
- Dziewczynka. Tak, na 100% to będzie dziewczynka - powiedziała pani doktor dziwnie przekrzywiając głowę.
- Zwariowana po mamusi - poczułam ciepłe wargi na policzku i uśmiechnęłam się szeroko.
Po całym badaniu wyszliśmy cali happy, w skowronkach i radości. Kosa musiał pędzić na trening, a ja i nasza córa dzielnie mu towarzyszyłyśmy.
- Olivia! Jak ty urosłaś! - usłyszałam za sobą krzyk Igły. Ten to umie pocieszyć kobietę.
- Dziękuje Krzysiu. Nie mam lustra w domu. Wiesz, nie mów Kosie, ale podobno jestem w ciąży.
- No tak, zapomniałem że błogosławiony stan. Znacie już płeć?
- Dziewczynka. Dzisiaj byliśmy na badaniu.
- Jesteś pewna, że to jedno dziecko? Bo wiesz, masz brzuch jakbyś bliźniaków nosiła.
- To przez Grzesia. Wysoki chłop to i bobas duży.
- A dziadkowie kiedy się dowiedzą?
- O jasna cholera. Dasz wiarę, że o tym nie pomyślałam?  Pal licho moich. Ale Grześka?
No i zostawił mnie samą ciężarną z tym problemem; trener zawołał go co by się tak nie obijał.
Ja wiedziałam, że my o czymś zapomnieliśmy, ale żeby o rodzicach Grzesia!? I co, może mam teraz tak wejść do ich domu "Dzień dobry, jestem dziewczyną Grześka. Zostaną państwo dziadkami". Już widzę jak wykopują mnie z domu, krzyczą na Kosoczka i cholera wie co jeszcze.
- Nad czym tak myślisz? - przeraziłam się słysząc jego niski głos obok.
- O twoich rodzicach.
- A co z nimi nie tak?
- No jak to co!? Ja jestem w ciąży! Z tobą! A oni mnie nawet nie znają!
- Mamusia wie, że mam dziewczynę, ale o dziecku nie zdążyłem powiedzieć. Jakoś to rozwiążemy.

- Musimy urządzić pokój dla małej - delektowałam się tą cudowną chwilą jaką niewątpliwie było kopanie moich wnętrzności przez córkę, gdy Grzesio wszedł do sypialni w samych bokserkach. Kobieta w ciąży, same bokserki, ochota na seks, dziecko które nie śpi = nie najlepsze połączenie. Ale co tam; zakryłam oczy by nie patrzeć na niego i próbowałam oddalić swoje rządze.
- O którym pomieszczeniu dokładniej mówisz? Ten obok sypialni?
- Nie. Myślę o tym pokoju na górze. Tym zamkniętym.
- Serio? - aż usiadłam z wrażenia. Grzegorz był gotowy do odcięcia się od przeszłości? - Ale..
- Olivia, nie ma żadnego ale. Zawsze ich będę kochać tak samo jak was. Myślę, że nasza córka powinna mieć tamten pokój.
- Dobrze - odpowiedziałam po głębokim zastanowieniu. Oby tylko jego rodzice przy bliższym kiedyś poznaniu nie pomyśleli, że jestem ta zła która wymazała Kingę i córki z pamięci ich syna. Postanowiłam że nie będę nie potrzebnie stresować siebie i dziecka więc wtuliłam się w Kosoka, co było dość trudne z tym brzuchem, i zasnęłam. A to że ten mały potwór szalał w moim brzuchu to kompletnie mnie nie obchodziło. W ogóle. Gdyby nie fakt, że w nocy tak mnie kopnęła pod żebro, że aż zawyłam z bólu.
- Uspokój się ty mały szatanie - wyszeptałam do brzucha. No to nockę miałam z głowy. Wstałam i wzięłam się za tłumaczenie.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
ło ho ho. Widzę, że aż dwa miesiące tu nic nie skrobnęłam. Wybaczcie mi to niedopatrzenie :(