Dałby ktoś wiarę w to co właśnie się stało? Że ja i on? Że my!? No chyba kurde nie. Ale proszę państwa do rzeczy: JESTEŚMY ZWYCIĘZCAMI ZOSTANIEMY RODZICAMI!!! Tak tak, radość chwilę trwała. Teraz trzeba się zmierzyć z pięknym panem o brązowych oczach i przekazać mu tę radosną nowinę. Zaszłam do sklepu co by kupić butelkę wina. HOLA HOLA! Soczku oczywiście :) I jakieś tam jeszcze ogórki, czekoladę, śledzie co by się w klimat ciążowy wczuć. Biedne bobo z taką mamusią.
Grzegorz na szczęście był na treningu gdy z zakupami wchodziłam do domu. Nerwy zaczęły brać, ale co tam dam radę! Położyłam się na kanapie w salonie i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
To nie tak miało wyglądać: że wstanę i zobaczę Grześka z USG w ręku cicho płaczącego z szerokim uśmiechem na ustach i głaszczącego małą fasolkę ze zdjęcia. To ja miałam mu powiedzieć kurde! Ale ok, reakcja prawidłowa. Biedaczek nawet się nie zorientował kiedy zwlekłam swoje ciężkie dupsko z kanapy i stanęłam obok niego.
- Grzegorz? - zapytałam nieśmiało. Spojrzał w górę na mnie tymi swoimi załzawionymi oczami z iskierkami radości.
- Olivka, jaki on jest podobny do mnie - wypalił z grubej rury. No pewnie, co będę tatusia wyprowadzać z błędu, że pięciotygodniowy zalążek nie może jeszcze być podobny do niego, a co dopiero mówić o płci.
- Czyli nie jesteś zły ani nie chcesz mnie wygonić z domu?
- Co ty gadasz. O niczym innym tak nie marzyłem jak o dziecku z tobą.
- Uff - wpakowałam mu się na kolana co by nie palnął kolejnej głupoty.
- Olivia, musisz teraz uważać na siebie. Zero stresu, noszenia ciężkich rzeczy - oh nie. Teraz zacznie się wykład jak muszę o siebie dbać.
- Grzesiu, ciąża to nie choroba - położyłam dłoń na jego policzku co by wzmocnić przekaz moich słów.
- Ja wiem misiaczku. To z miłości.
- Dobrze, to jak ja nie mogę dźwigać ciężkich rzeczy, ale ty tak, to może zaniesiesz mnie do sypialni?
- Ty jesteś lekka jak piórko - oświadczył, po czym porwał mnie do góry. Zaczęłam się śmiać jak głupia. Tak bardzo kochałam swojego Grzesia. A teraz będę się stawać jeszcze większym wielorybem niż byłam.
No i się zaczęło: moje humorki, rzucanie talerzami, garnkami, wielkie fochy, achy, ochy, jedzenie czekolady z pomidorami lub brokułami, picie ogromnej ilości mleka, wymiotowanie i tak dalej i tak dalej.
Biedny Grzesio czasami nie mógł wytrzymać i wychodził z domu. Na niego nie krzyczałam bo by się jeszcze obraził, ale na Krzysia to lubiłam, oj lubiłam się wydrzeć. W końcu wolno kobiecie w ciąży nie? KOBIECIE W CIĄŻY WOLNO WSZYSTKO!!! Pominę ten przykry fakt, że moje ubrania były za ciasne i ogólnie wszystko było jakieś takie inne.
Pewnego słonecznego popołudnia gdy mój brązowooki mężczyzna nie miał treningu, wybrał się ze mną na badanie USG. Od miesięcy mnie z tym męczył, a ja głupia się zgodziłam. Usiadłam ze swoim wielkim brzuchem na krześle w poczekalni, a Grzesiek rozmawiał z miłą starszą panią. Dzisiaj mieliśmy się dowiedzieć co za potwór we mnie drzemie. W sensie o płeć chodzi. W końcu pani doktor wyczytała moje nazwisko i weszliśmy z Grzesiem do środka.
- Koniec piątego miesiąca, a pani ma brzuch jakby była w siódmym. Teraz już wiem, że tatuś jest duży - spojrzała na niego znad okularów. - Dobrze, proszę się położyć.
Pięć minut później Grześ się rozczulił słysząc bicie serduszka naszego maluszka.
- Dziewczynka. Tak, na 100% to będzie dziewczynka - powiedziała pani doktor dziwnie przekrzywiając głowę.
- Zwariowana po mamusi - poczułam ciepłe wargi na policzku i uśmiechnęłam się szeroko.
Po całym badaniu wyszliśmy cali happy, w skowronkach i radości. Kosa musiał pędzić na trening, a ja i nasza córa dzielnie mu towarzyszyłyśmy.
- Olivia! Jak ty urosłaś! - usłyszałam za sobą krzyk Igły. Ten to umie pocieszyć kobietę.
- Dziękuje Krzysiu. Nie mam lustra w domu. Wiesz, nie mów Kosie, ale podobno jestem w ciąży.
- No tak, zapomniałem że błogosławiony stan. Znacie już płeć?
- Dziewczynka. Dzisiaj byliśmy na badaniu.
- Jesteś pewna, że to jedno dziecko? Bo wiesz, masz brzuch jakbyś bliźniaków nosiła.
- To przez Grzesia. Wysoki chłop to i bobas duży.
- A dziadkowie kiedy się dowiedzą?
- O jasna cholera. Dasz wiarę, że o tym nie pomyślałam? Pal licho moich. Ale Grześka?
No i zostawił mnie samą ciężarną z tym problemem; trener zawołał go co by się tak nie obijał.
Ja wiedziałam, że my o czymś zapomnieliśmy, ale żeby o rodzicach Grzesia!? I co, może mam teraz tak wejść do ich domu "Dzień dobry, jestem dziewczyną Grześka. Zostaną państwo dziadkami". Już widzę jak wykopują mnie z domu, krzyczą na Kosoczka i cholera wie co jeszcze.
- Nad czym tak myślisz? - przeraziłam się słysząc jego niski głos obok.
- O twoich rodzicach.
- A co z nimi nie tak?
- No jak to co!? Ja jestem w ciąży! Z tobą! A oni mnie nawet nie znają!
- Mamusia wie, że mam dziewczynę, ale o dziecku nie zdążyłem powiedzieć. Jakoś to rozwiążemy.
- Musimy urządzić pokój dla małej - delektowałam się tą cudowną chwilą jaką niewątpliwie było kopanie moich wnętrzności przez córkę, gdy Grzesio wszedł do sypialni w samych bokserkach. Kobieta w ciąży, same bokserki, ochota na seks, dziecko które nie śpi = nie najlepsze połączenie. Ale co tam; zakryłam oczy by nie patrzeć na niego i próbowałam oddalić swoje rządze.
- O którym pomieszczeniu dokładniej mówisz? Ten obok sypialni?
- Nie. Myślę o tym pokoju na górze. Tym zamkniętym.
- Serio? - aż usiadłam z wrażenia. Grzegorz był gotowy do odcięcia się od przeszłości? - Ale..
- Olivia, nie ma żadnego ale. Zawsze ich będę kochać tak samo jak was. Myślę, że nasza córka powinna mieć tamten pokój.
- Dobrze - odpowiedziałam po głębokim zastanowieniu. Oby tylko jego rodzice przy bliższym kiedyś poznaniu nie pomyśleli, że jestem ta zła która wymazała Kingę i córki z pamięci ich syna. Postanowiłam że nie będę nie potrzebnie stresować siebie i dziecka więc wtuliłam się w Kosoka, co było dość trudne z tym brzuchem, i zasnęłam. A to że ten mały potwór szalał w moim brzuchu to kompletnie mnie nie obchodziło. W ogóle. Gdyby nie fakt, że w nocy tak mnie kopnęła pod żebro, że aż zawyłam z bólu.
- Uspokój się ty mały szatanie - wyszeptałam do brzucha. No to nockę miałam z głowy. Wstałam i wzięłam się za tłumaczenie.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
ło ho ho. Widzę, że aż dwa miesiące tu nic nie skrobnęłam. Wybaczcie mi to niedopatrzenie :(
NIedopatrzenie?! :p
OdpowiedzUsuńWybaczamy, bo rozdział naprawdę dobry, chociaż trochę krótki :)
A ciekawa jestem reakcji teściów i to bardzo :D
Pozdrawiam :*
Przepraszam że dopiero dzisiaj. Ot takie niedopatrzenie;-)
OdpowiedzUsuńWybaczam Ci bo rozdział jest cudowny.
Nadal nie mogę uwierzyć że Oliwka jest w ciąży. Nie wyobrażam sobie ich jako rodziców. Oj nie !
Na Krzysia można krzyczeć zawsze i wszędzie. Ja ostatnio w domu rzucałam jajkami to wiesz.....:-)
Myślę że rodzice Grzesia nie będą aż tak brutalni i nie wyrzucą z domu kobiety w ciąży.
Nie uczyli Cię na biologi że pięciotygodniowa fasoleczka jest już podobna do rodziców. Ja na przykład byłam bardzo podobna do tatusia.
POZDRAWIAM
WINIAROWA♥♥♥♥
No nareszcie! Błagam cię, nie każ nam tak długo czekać, bo ja bynajmniej nie pamiętam, co było w ostatnim rozdziale. Ale szczerze mówiąc, to chyba takie przerwy dobrze na ciebie działają, bo rozdział świetny. Kosok jak wyleciał z tekstem, że mały jest taki podobny do niego :D haha to było świetne :D
OdpowiedzUsuńświetny rozdział :D kiedy następny?
OdpowiedzUsuńSPAM.
OdpowiedzUsuńCzy chciałabyś poznać historię pełną nadziei, wiary i miłości. Historię dwójki osób które przekroczyły wszelkie granicę. Osób które nie poddały się mimo wszystko. Ona kocha go mino wszystko, On nigdy nie pozwoli jej odejść. Nikt nie był w stanie im przeszkodzić w dążeniu do szczęścia. Nikt oprócz okrutnego życia.
Zapraszam na http://ulecz-mnie.blogspot.com . Poznaj przepiękną historię Lukrecji i Andrzeje...
Hej kochana. Kiedy w końcu coś dla nas napiszesz ? :)
OdpowiedzUsuń"Tak, ciąża w wieku 20 lat zmieniła wszystko. Przede wszystkim sprawiła, że zostałam kompletnie sama. Rzucono mnie na głęboką wodę i jedyne co mogłam robić to starać się, żeby nie utonąć. Nie raz życie sprawiało, że zachłysnęłam się wodą. Nie potrafiłam nawet troszkę zbliżyć się do brzegu. Dołujący był fakt, że tak na prawdę nikt tam na mnie nie czekał, bo nie było nikogo komu by na mnie zależało."
OdpowiedzUsuńStartuje z nowym blogiem ;) To był fragment prologu. Jeśli cię zaciekawiłam zajrzyj, oceń nawet jeśli miałyby to być słowa krytyki chętnie je przyjmę ;)
http://only-i-want-is-you.blogspot.com/