poniedziałek, 29 lipca 2013

ROZDZIAŁ 13

Otwieram powoli oczy, przypominając sobie wczorajszy wieczór. Kosa, bokserki, PANTERKA? Zaczynam się śmiać jak szalona budząc przy tym Grzesia.
- Cześć - odpowiada mi z szerokim uśmiechem. Gładzę delikatnie jego policzek wkładając w ten gest jak najwięcej czułości. Uświadamiam sobie, że jesteśmy sami, wolni od tamtych drzew. Wspinam się powoli na kosokowy tors by po chwili móc obsypywać go pocałunkami.
- Kocham cie Grzegorz - mówię całkowicie poważnie patrząc w jego czekoladowe oczy, które w tym momencie rozszerzają się ze zdziwienia by po chwili zapłonąć dla mnie miłością. Dla mnie i tylko dla mnie.
- Jesteś dla mnie całym światem - mówi czułym tonem i zaczyna mnie całować.

- Grzesiek, spóźnisz się na trening no - upominam go gdy stoimy w łazience przy umywalce, a on zaczyna całować mój kark. Niechętnie odsuwa się ode mnie i wychodzi z łazienki żeby się ubrać. Z uśmiechem na twarzy wychodzę i kieruje się do kuchni, żeby zrobić jakieś śniadanie dla nas. Na pierwszy ogień idzie przygotowanie kawy, a potem jajecznicy.
- Co będziesz dzisiaj robić? - pyta Kosa gdy wylewam jajka na patelnię. Obejmuje mnie od tyłu i całuje w mokre jeszcze włosy.
- Pochodzę trochę po Rzeszowie, zadzwonię do rodziców, zadzwonię do redaktora ze Szwecji i na studia. Może uda mi się przenieść je tutaj.
- A jak nie?
- Jak nie, to złoże papiery na semestr zimowy.
- Wiesz, że nie musisz pracować. Wystarczy nam pieniędzy.
- Grzesiu, ja to wiem. Ale pomyśl, ile wytrzymam w domu siedząc na dupie, nic nie robiąc i obrastając w tłuszcz?
- No racja - zaśmiał się i mocniej mnie przytulił. - Pięknie pachnie.
- To tylko jajka.
- Mówiłem o tobie - wymruczał mi wprost do ucha. Przez moje ciało przebiegł dreszcz rozkoszy.
- Kosa! - usłyszeliśmy krzyk z przedpokoju. I koniec samotności. Grzesiek westchnął i ruszył do gościa.
- No siemasz mała - wpadł po chwili ze Zbyszkiem. - Co tam pichcisz?
- I tak się nie załapiesz - uśmiechnęłam się do niego, jednocześnie puszczają oczko Grzesiowi. Zibi zrobił smutną minę.
- No dobra, jak ładnie poprosisz to może coś się znajdzie.
- Jadłem już. Ale kawą nie pogardzę.
Żeby nie robić ani mi ani Grześkowi kłopotów, Bartman sam się obsłużył. Tym razem to ja westchnęłam zrezygnowana.
- Chyba jednak trzeba będzie zmienić te zamki. - mruknęłam do Kosy.
- O tym samym pomyślałem.
- Siema. Widzę że dzisiaj jemy śniadanko u Kosoków - jezu, oni nawet nie pukali. Co to Afryka?
- Krzysiu Krzysiu chcesz kawy?
- A poproszę. Jest mleko? - zadając to pytanie w sumie zrozumiałam, że było one tylko retoryczne. Pan Krzysztof Ignaczak bowiem otworzył sobie już lodówkę i wyjmował wspomniany napój.
- Podasz mi cukier? - spytał Zibi.
- Proszę.
Usłyszałam pukanie do drzwi i spojrzałam zdziwiona na Grześka. Wzruszył ramionami i poszedł do drzwi.
- Nie przeszkadzamy? - wszedł Dziku z Pitem.
- Ni
- O kawa. - przerwał mi Pit i rzucił się na ekspres.
- A ty nie powinieneś być już w Jastrzębiu? - zapytałam zdziwiona. Wyjęłam talerze i zaczęłam nakładać jajecznice na nie. Mieli szczęście, że Kosa miał zapas jajek.
- Wpadłem się pożegnać i przy okazji oddać Kosie płytę.
Jeden dobroduszny Dzik, kulturalny chłopak do granic możliwości. Przez kolejne pięć minut jedliśmy w ciszy.
- Chyba codziennie będę wpadać do was na śniadanie - odparł rozanielony Zibi.
- Wybij to sobie z głowy - powiedzieliśmy jednocześnie z Grześkiem.
- Dobra, chłopaki zbieramy się bo trener nas zabije. - spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że mają tylko 15 minut żeby dotrzeć na hale. Co było niemożliwe.
- Kowal i tak ich zabije. - zaśmiał się Dzik. Posiedział jeszcze chwilę ze mną po czym musiał się już zbierać.
- Jedziesz przez miasto?
- Tak. Chcesz jechać ze mną?
Przytaknęłam i ruszyliśmy do auta.

- Olivia? - usłyszałam głos Grześka. Siedziałam w salonie i robiłam tłumaczenie, które redaktor mi dzisiaj wysłał.
- Chcesz coś do jedzenia? - spytałam podnosząc wzrok na Grześka.
- Później coś zrobimy. Co robisz?
- Tłumaczenie. Nie przyjęli mnie na studia tutaj. Ale za to redaktor zwiększył mi pensje - uśmiechnęłam się do niego znad komputera. Kosa usadowił się na kanapie w moich nogach. Odstawiłam komputer i położyłam głowę na jego kolanach.
- Jak było na treningu?
- Kowal dał nam lekcje za to, że się spóźniliśmy - zaśmiał się.
Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w ciszę.
- Grzesiek, coś mi nie pasuje - zmarszczyłam czoło. Dziwnie się jakoś czułam.
- Co masz na myśli? - zapytał zaniepokojony.
- Ta cisza. Ona jakaś dziwna jest - zaczął się śmiać.
- Masz rację. Cisza przed burzą.
I wykrakaliśmy.
- Jezu, nie. Tylko nie to.
- Co robicie? - najgorszy z najgorszych. IGŁA.
- Odpoczywamy.
- No to koniec leniuchowania. Zabieramy was na piknik.
- Że co? - aż usiadłam z wrażenia.
- No piknik. Rozkłada się koce, wystawia kosze z jedzeniem.
- Wiem co to jest. Ale czemu akurat nas?
- Och wszyscy idą to i was nie mogło zabraknąć. No zbierać się. Szybko szybko.
Nie mieliśmy wyjścia. Przebrałam się tylko i wychodząc z domu złapałam Kose pod rękę. Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy za Krzyśkiem.
- Nie przeszkadzało ci to wcześniej? - zaczęłam rozmowę.
- Wiesz, w sumie nie. Oni mi pomogli.
- Pomogli w czym? - zapytałam zdziwiona. Z bólem odwrócił wzrok w drugą stronę. - Grzesiek?
- Po prostu mi pomogli. W życiu. Przyzwyczaiłem się, że wpadają bez zapowiedzi. Są dla mnie jak rodzina.
- Rozumiem.
Coś mi nie pasowało, ale wiedziałam że nie teraz czas na takie rozmowy. Dojechaliśmy nad jezioro gdzie pomimo późnej pory wciąż było sporo ludzi. Jak później spostrzegłam połowa to były Resoviacy z rodzinami. Kosa objął mnie ramieniem i ruszyliśmy do reszty.
- Olivka, co jutro na śniadanie? - zawołał Zibi.
- To czego nie lubisz - odchrząknęłam, a reszta się zaśmiała. Bartman na szczęście też.
- Co tam słychać? - zapytała Iwona gdy usiadłam obok niej i przywitałam się z Sebastianem który trochę dziwnie się na mnie spojrzał. Znałam natychmiast powód. Moje nietypowe oczy i ubiór: różowa koszulka i żółte legginsy. Grzesiek niechętnie, ale przystał na ten zestaw.
- To u cioci normalne - pocieszył go Igła.
- Dzięki - puściłam buziaka do Krzysia.
- Jak już wszyscy są to możemy zaczynać bo burczy mi w brzuchu - powiedział z grymasem Pit. Ktoś włączył muzykę, ktoś rozdawał jedzenie i picie, a ja siedziałam z bananem na japie i obserwowałam tych wszystkich ludzi. Do radości chłopaków z repry już się przyzwyczaiłam, ale nie myślałam że w Rzeszowie będzie tak samo.
- Nad czym myślisz? - usłyszałam głos Grześka.
- Wiesz, cieszę się że stanąłeś na mojej drodze i że teraz tutaj jestem.
- A ja się cieszę, że przyjęłaś moje zaloty - zaśmiał się. Pocałowałam go w policzek i wtuliłam w klatkę piersiową.

- Mogę cię o coś spytać? - zapytałam następnego dnia rano przy śniadaniu gdy robiłam kanapki a on skutecznie mi przeszkadzał.
- Wal śmiało.
- Po co ci taki duży dom? - poczułam jak jego ciało nagle się spina. Odwróciłam się, żeby spojrzeć na niego. Co powiedziałam nie tak?
- Grzegorz?
Nic nie odpowiedział. Po prostu się odwrócił i wyszedł. - Grzegorz! - krzyknęłam, ale to nic nie dało. Wzięłam telefon z ławy i próbowałam się do niego dodzwonić, ale bez skutku. Igła na pewno będzie coś wiedzieć.
- Czy ktoś mi kurwa powie o co chodzi!? - krzyknęłam do słuchawki.
- Olivia, co się dzieje? - odezwał się zaniepokojony Krzysiek.
Wzięłam głęboki oddech i wytłumaczyłam spokojnie o co chodzi. Gdy wypowiedziałam ostatnie słowo, po drugiej stronie zapadła cisza.
- Jesteś?
- Przepraszam, ale ja nie mogę. Muszę kończyć.
Kurwa mać!
- Piotrek.
- Co tam Olivko się stało?
- Poratujesz starą koleżankę?
- Ile chcesz?
- Kurwa, nie mówię o kasie.
- To o co chodzi?
- Powiedz mi, po co Grześkowi tak duży dom? Spytałam się go o to, ale po prostu wyszedł z domu. Krzysiek też nie pisnął pary z ust.
- Yyy Olivia wiesz co, ja się śpieszę na trening. Paa.
- Piotrek? - odezwałam się do słuchawki, ale odpowiedziała mi tylko cisza. O co w tym wszystkim kurwa chodzi. Zaczęłam chodzić po pomieszczenia. W każdym z pokoi nie znalazłam czegoś co by mi pomogło przybliżyć reakcje Kosy. Natrafiłam na jedne drzwi, które była zamknięte na cztery spusty. Zaczęłam się bać. Szarpałam za klamkę, ale zamek ani drgnął; nawet próbowałam coś zadziałaś wsuwką ale też nic. Zrezygnowana wróciłam do kuchni i usadowiłam swoje cztery litery na kafelkach w kuchni i zaczęłam płakać. Jak dziecko.
Może zasnęłam, może miałam tylko sen, ale poczułam czyjąś ciepłą dłoń i spadające krople na moje ramię. W pomieszczeniu było ciemno. Spałam tutaj kilka godzin!?
- Grzegorz?
- Przepraszam. - o matko. Ona płakał. Mój Grzesiek płakał? Próbowałam spojrzeć na niego, ale po prostu nie dałam rady.
- Dzwoniłam do chłopaków, ale oni nie chcieli mi nic powiedzieć. Grzegorz, co się stało? Proszę, powiedz mi. Zapalił światło i zobaczyłam ten sam ból który miał wczoraj podczas jazdy. Złapał mnie za dłoń i zaprowadził do pokoju. Do tego zamkniętego pokoju. Otworzył drzwi, a ja miałam ochotę wyjść stamtąd i trwać w błogiej nie wiedzy.
------------------------------------------------------------------------------------------
czy to Afryka czy to Polska jest?
zrobiło się tajemniczo troszeczkę w życiu  Kosy i Oliwki huehuehue. O co chodzi to się rozwiąże za kilka dni jak coś nowego naskrobie :)
Btw powiem wam że pół godziny grania w plażówkę i człowiek jak nowonarodzony :3

5 komentarzy:

  1. No i co ten Kosa tam ukrywa, teraz będzie mnie ciekawość zjadać;) Jezuuu ale bym sobie pograła w plażówkę ale nie ma gdzie;(
    Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam niedaleko boisko ale nie ma z kim grac. Ale teraz znalazlam fajne miejsce nad Wisłą :-)

      Usuń
  2. Gzreś ma tajemnicę? Duży dom? Pewnie miał rodzinę? Może to pokój dziecięcy hmmmm? Taki pokój wspomnień? Nobo Kubą Rozpruwaczem to on nie jest chyba? Ani Sinobrodym:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie perspektywa Grzesia jako kuby rozpruwacza nie jest zla :-D

      Usuń
  3. Toż to jest POLSKA. Boże no zrobiłaś tajemnice. Czekam na kolejny rozdział. Ale Kosa w panterkę, dobre, dobre, dobre.
    Chciałabym to zobaczyć. A co do tego pokoju no to trzeba czekać i poznamy przeszłość Kosy.

    Zapraszam do siebie na 6 rozdział kissmeslowley.blogspot.com

    Pozdrawiam Annie

    OdpowiedzUsuń