środa, 31 lipca 2013

ROZDZIAŁ 14

- Grzesiek, co to jest? - zapytałam słabo na widok dziecięcych zabawek, ubrań, kołyski, zdjęć.
- To jest odpowiedź na twoje pytanie - odparł zachrypniętym głosem. Teraz już nie płakał, ale uśmiechał się czule.
- Ja chce stąd wyjść.
- Olivia, proszę. Zostań. Jeśli chcesz zrozumieć, to musisz tutaj zostać i mnie wysłuchać.
Zaprowadził mnie do pierwszej komody na której stały ramki ze zdjęciami. Spoglądała na mnie śliczna blondynka oraz dwójka małych dzieci w wieku może trzech lat. Dwie dziewczynki były identyczne więc domyśliłam się, że to bliźniaki. Na dalszych był Grzesiek z dziećmi, Grzesiek z tą kobietą, same dzieci. Serce mi zamarło na widok zdjęcia na którym stoją objęci i czule patrzą sobie w oczy. Dalej oglądałam to wszystko z większym bólem serca. A czułam, że to dopiero początek.
- To było pięć lat temu - zaczął cicho patrząc mi w oczy. Odwróciłam szybko wzrok, ale on złapał mnie za brodę więc musowo spojrzałam w jego czekoladowe oczy. - To było pięć lat temu. Normalny dzień: śniadanie z rodziną, trening, po treningu wybraliśmy się na spacer. Ten sam park co zawsze, znajome już twarze. Rozłożyliśmy koce i spędzaliśmy rodzinnie czas. Potem, zadzwonił trener że jest jakieś zebranie w hali i muszę być. Pożegnałem się z córkami i żoną po czym ruszyłem w stronę hali. Miałem blisko więc szedłem na piechotę. Uśmiechnięty wszedłem do pomieszczenia i udałem się na sale. Wszyscy już tam byli oprócz Krzyśka oczywiście. Wpadł zmęczony informując nas, że była jakaś strzelanina, wszędzie karetki, policja. Nie przejmowałem się tym, bo co to mnie obchodziło. Wtedy tak pomyślałam. Po zebraniu, w którym trenerzy przekazali nam szczegóły wyjazdu na sobotni mecz, nie odbyło się bez żartów i przekomarzań, wyszliśmy uśmiechnięci na zewnątrz. Zebranie trwało prawie dwie godziny więc skierowałem się od razu do domu bo wiedziałam, że o tej porze Kinga nie będzie siedzieć z dziewczynkami w parku. Trochę się zdziwiłem gdy wszedłem i zobaczyłem, że jednak ich nie ma. Usiadłem w salonie i włączyłem telewizor. Stamtąd dowiedziałam się że w tej strzelaninie zginęło piętnaście osób. Piętnaście niewinnych osób w tym - zamilkł nagle.
- O boże - zakryłam usta dłonią i spojrzałam na swojego chłopaka. - Grzesiek - rozpłakałam się i przytuliłam go z całych sił. Teraz oboje płakaliśmy w swoich objęciach.
- Gdybym wtedy nie poszedł na to spotkanie
"To też byś zginął" - pomyślałam.
- Czemu mi wcześniej nie powiedziałeś? - zapytałam cicho. Nie z wyrzutem; po prostu chciałam wiedzieć.
- Bałem się. Dawno o tym z nikim nie rozmawiałem.
- Co było potem?
- Wpadłem w panikę, gdy zobaczyłem miejsce zbrodni. Dzwoniłem na komórkę Kingi, ale nikt nie odbierał. Pobiegłem do tego parku gdzie wciąż było sporo policji. Potem się jakoś potoczyło. Nie pamiętam za wiele z tamtego okresu. Wpadłem w depresje, ale chłopaki pomogli mi z niej wyjść. Powoli wracałam do normalnego życia. Ten pokój nie pozwala mi o nich zapomnieć. Nie umiem się go pozbyć - dodał cicho. Wstałam i wyciągnęłam do niego rękę; wstał i objęci wyszliśmy z pomieszczenia. Kosa zamknął drzwi na klucz i zeszliśmy na dół.
- Jeśli zechcesz odjeść bo ukrywałem to przed tobą to zrozumiem. Ale wiedz, że kocham ciebie. I przepraszam.
Dotknął miejsca na moim policzku po którym właśnie spływała łza.
- Nigdzie się nie wybieram. Na pewno nie teraz.
Złożyłam pocałunek na jego wargach. Byłam szczęśliwa z nim. A tę historię musiałam po prostu przetrawić.
Długo oboje nie mogliśmy usnąć. Grzesiek opowiadał mi jeszcze historię jak się poznali, jak bardzo brakuje mu swoich dzieci. Cholernie mu współczułam, ale też podziwiałam za to, że jest teraz taki silny. Pokochałam go jeszcze bardziej.

- A wam co? - wpadł do naszego domu roześmiany Igła następnego dnia przed treningiem. Spojrzałam na niego smutno, to samo zresztą też zrobił Kosa.
- Aha, to chyba wpadłem nie w porę - zaczął się wycofywać z kuchni.
- Zostań - podparł Kosa - powiedziałem Olivii.
- I jak? - zapytał cicho.
- Muszę to przetrawić - odpowiedziałam patrząc w okno. Krzysiek po prostu podszedł do mnie i przytulił.

Przez następne dni stopniowo wracał nam dawny humor i uśmiech.
- Kosa, jak cię zaraz sypnę mąką to te twoje łapki od razu przestaną mnie rozpraszać.
- Ale ja nic nie robię. Wiesz, że to przez przypadek - zaśmiał się. Staliśmy w kuchni i szykowaliśmy obiad dla szerszego grona. Dziwne? Wcale.
- Przez przypadek to oni nic nie będą jeść.
- Jak wyjdą - zamruczał - to ci coś pokaże.
- Grzesiek! Teraz będę myśleć o tym cały czas! I nie śmiej się! - krzyknęłam gdy wyszedł żeby odebrać telefon.
- Olivia to do ciebie - miał dość dziwną minę.
- Tak? - spytałam gdy przyłożył mi słuchawkę do ucha.
- Olivia, kiedy do nas przyjedziesz?
- Tata! - krzyknęłam radośnie. Zapewne Kosa nie rozumiał nic z tego dziwnego języka. A przecież tak często do niego mówiłam po szwedzku. No dobra, tylko jak chciałam żeby czegoś nie zrozumiał. Ale to zawsze coś!
- W listopadzie muszę odwiedzić redakcję to może wtedy? A jak mama?
- Mama mówi, że bez chłopaka masz nie przyjeżdżać. - zaczęłam się śmiać przez co o mało telefon nie wpadł do jajek.
- To będzie ciężkie. Tato zadzwonię później bo teraz robimy obiad. Odezwę się wieczorem.
- Okej. Pozdrów tego Gwesia.
- Grześka tato - słyszałam w oddali jak mama się śmieje.
- Mamy zaproszenie do moich rodziców - poinformowałam Kose.
- Rodzice. Zapomniałem o tym.
- Pomartwimy się o to później. Teraz lepiej mi pomóż a nie.
- Tak jest pani. Tylko założę fartuch - zaśmiałam się i zaczęłam kroić pomidory.

Śpiewając i szykując dania całkowicie zapomnieliśmy o bożym świecie. Gdy wstawiałam pieczeń i spojrzałam na zegarek krzyknęłam z przerażenia.
- Oparzyłaś się? - dobiegł szybko Kosa.
- Nie. Za 15 minut tutaj będą. O matko.
- Wyrobimy się. A oni pewnie się trochę spóźnią.
Pociągnął mnie za rękę i pobiegliśmy do łazienki. Żeby nie marnować czasu to szykowaliśmy się wspólnie. Ja brałam prysznic, Kosa się golił; ja się malowałam, Kosa brał prysznic. Idealnie gdy skończyłam zakładać buty, zadzwonił dzwonek. Z uśmiechem na twarzy poszłam otworzyć, a Kosa jak zwykle się jeszcze szykował.
- Gospodarz w łazience, witam was znowu ja - przytuliłam Igłę i Iwonę.
- Nowa tradycja! - klasnął w dłonie Krzysio. Spojrzałam na niego zdziwiona. - No goście przychodzą a ten siedzi w kiblu.
- Krzysiek - palnęłam się w czoło, a Iwona zrobiła facepalma. Zaprosiłam ich do jadalni, po czym wróciłam do kuchni sprawdzić jak jedzenie. Gdy wróciłam z powrotem, dotarło więcej osób. Dzisiaj miałam bliżej poznać partnerki Pita i Zibiego. Z racji tego, że tylko ich znałam z Repry, to oni pierwsi poszli na ogień.
- Zbyszek dużo mi o tobie opowiadał - zaskoczona aż podskoczyłam gdy wstawiałam wodę na kawę.
- Już się boje co takiego ci mówił.
- No wiesz, jak się poznaliście i takie tam. Nie wiedziałam, że można być aż tak zwariowanym - zaśmiała się blondynka.
- Oni są gorsi, uwierz.
- Wiem wiem. Daj, pomogę ci - przejęła ode mnie półmisek z ryżem i wróciłyśmy do jadalni.
- A pamiętacie jak szli na pierwszą randkę z Kosą? - zaczął Igła.
- Albo jak się zgubiłaś na mieście.
- Dobra, i tak najlepsze było jak nie wiedziałam gdzie jest hotel, a wystarczyło się tylko odwrócić. Pan z taksówki miał niezły ubaw.
Wspomnienia leciały chyba do drugiej w nocy. Nie żebym ich wyganiała czy coś, ale już chciało mi się spać. Dziewczyny okazały się normalnymi babkami, zresztą fajnie się z nimi gadało.
- Jestem padnięta - powiedziałam opierając się o blat gdy z Grzesiem wstawiliśmy naczynia do zmywarki. Nagle świat zawirował i znalazłam się w jego ramionach.
- Kochany jesteś - pocałowałam go w policzek na którym zaczął kiełkować już zarost.
- Wiem, ale jeszcze nie zasypiaj bo chce ci coś pokazać.
- Nowe bokserki? - zaśmiałam się.
- Nie nie. Pojedziemy gdzieś.
- Grzesio, ja marzę tylko o łóżku, kołdrze i twoich ramionach.
- Spodoba ci się. Weź tylko jakiś ręcznik i strój kąpielowy.
- Idziemy na basen? O tej porze?
- Nie głuptasie - pocałował mnie w czoło i postawił na ziemie. Co on kurde kombinuje? Spakowałam do torby ręczniki i ten nieszczęsny strój kąpielowy. Zapakowaliśmy się do jego auta i ruszyliśmy.
- Las? Wieziesz mnie do lasu? - zapytałam zdziwiona gdy wjeżdżaliśmy między drzewa.
- Nie nie. Możesz się przebrać już w strój. Spokojnie nie patrzę.
- O to akurat się nie boje.
Zaczęłam zdejmować ubrania, co w samochodzie nie było takie łatwe. Zmieniłam bieliznę na strój i ponownie ubrałam się we wcześniejsze ciuchy. Przecież nie wyjdę w zimną noc w samym staniku i majtkach. Wyjechaliśmy z lasu i..
- Jezu,  Kosa. Gdzie my jesteśmy?
- To jest miejsce gdzie o tej porze nie ma wstępu, ale my się wkradniemy. Woda nadal jest ciepła.
Przeszliśmy przez niskie ogrodzenie i znaleźliśmy się koło małego jeziorka. Wokół rosły kwiaty, było też patio do którego się zbliżaliśmy. A wszystko to oświetlał księżyc i małe lampki słoneczne.
- Woda jest czysta?
- Tak. - odpowiedział tylko i zaczął się rozbierać. Jezu, przecież na dworze było prawie lodowato. Patrzyłam się niego jak na wariata. - No dawaj, jak wejdziesz do wody to zrobi ci się cieplej - zachęcił. Szybko zdjęłam ubrania i postawiłam ostrożnie nogę w wodzie która była rzeczywiście ciepła!
- Ale jak?
- Na dole są podgrzewane czujniki. To one sprawiają że woda na okrągło jest ciepła. Nie wpuszczają tutaj nikogo oficjalnie bo kiedyś utopił się jakiś chłopczyk. Ale ja tutaj zanim ciebie poznałem przychodziłem dość często. Odprężyć się i odpocząć od miasta.
Gdy już weszłam całkiem, to popłynęłam na środek sprawdzić głębokość, ale nie dało rady. Zanurzyłam się w wodzie i zaczęłam szukać kosokowych nóg.
- Olivia? - usłyszałam jego krzyk. Idealnie w tym momencie złapałam go za gumkę od bokserek, a ten pisnął jeszcze głośniej.
Zaczęłam się śmiać widząc jego minę.
- Nigdy więcej tak mnie nie strasz. Przez ciebie na zawał zejdę.
- Ale nadal mnie kochasz prawda?
- Kocham, szaleńczo kocham.
- Panie Kosok, w wodzie? - wyszeptałam gdy stopniowo zaczął swoimi ustami schodzić w dół.
- Czemu nie. Warto spróbować wszystkiego.
Woda potęgowała nasze doznania; było jakoś inaczej, ale tak samo przyjemnie.
- Musimy tu częściej przyjeżdżać - stwierdziłam po wszystkim gdy pakowaliśmy się już do auta.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem - pocałował mnie w nos i ruszyliśmy do domu.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dobra, rozdział miał być jutro/pojutrze/za kilka dni (niepotrzebne skreślić) ale teraz to już przesadzili. NO JAK TO KURWA IGŁA WYWALONY ZA PIJAŃSTWO!!? chyba ich do reszty pogięło. Alee dzięki akcji na TT #ParodiaOnetu się uśmiałam czytając że Kosa ma plantacje koki, a np tekst :"matka wie, że ćpiesz" miał w sobie jakieś podstawy :D dzięki #VolleyFamily za to :) a tak poza tym to jak u was? jak wakacje?

8 komentarzy:

  1. Biedny Grzegorz! Tak drastycznie stracic rodzinę, to musi być coś strasznego! Nawet nie chcę sobie tego wyobrażać!

    OdpowiedzUsuń
  2. Takiej tragedii jaką przeżył Grzesiek to aż trudno uwierzyć. Dobrze, że miał w kimś oparcie i pomogli mu się otrząsnąć z tego. Proszę o info o nowych notkach na gg:1366417

    OdpowiedzUsuń
  3. No i spoko, Grzesia też nie ma w składzie, a szkoda :(
    Jest cudowny, uwielbiam twoje opowiadanie i szczerze ten rozdział jest o wiele lepszy od poprzednich.
    Faktycznie, Kosa pokazał jej coś wspaniałego, pewnie fajnie im było xd
    Pozdrawiam i czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział :) Zapraszam do mnie ^^ http://trudna-milosc-ciezka-przeszlosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział jest genialny, ale to jak zawsze !!!
    Kurczę szkoda mi Grzesia, tak nagle stracić wszystko, kurczę ja bym się chyba załamała. To straszne
    Ale mimo wszystko... nie wytrzymałabym jakby mi ktoś cały czas tak wpadał do domu. To co jak kiedyś będą w intymnej sytuacji a oni im tak wpadną bez uprzedzenia - no ciekawie, ale współczuje
    NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE
    Ja się nie zgadzam to nie może być koniec Igły
    W ogóle nie wiem co temu Włochowi strzeliło do łba
    Krzysiu wracaj na MŚ
    Przecież on tak bardzo chciał zagrać na Narodowym
    No Kurczę ja się tak nie bawię
    POZDRAWIAM
    ROZEŹLONA
    WINIAROWA:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie no, ja mam nadzieję że na MŚ go powoła. Nie wyobrażam sobie kadry bez Igły, ale i tak to kiedyś będzie musiało nadejść :/

      Usuń
    2. wiem że kiedyś to musiało nadejść ale jeszcze jest stanowczo za wcześnie !!!!!

      Usuń
    3. przepraszam że tak późno o tym informuję bo rozdział pojawił sie dość dawno ale jakoś nie miałam wolnej chwili
      A więc nominowałam cie do LIEBSTER AWARDS
      Więcej na http://wlochy-to-moj-nowy-dom.blogspot.com/
      Jeśli już zauważyłaś zignoruj
      A jeśli nie to zapraszam
      POZDRAWIAM
      WINIAROWA

      Usuń