poniedziałek, 1 lipca 2013

ROZDZIAŁ 11

- Zabije ich. Jak mamę kocham tak ich zaraz ZABIJE! - 6 rano. 6 rano, a te wielkoludy puszczają muzykę na cały zycher!  - IGŁA! - wydarłam się gdy wyszłam z pokoju. No przecież przez ten rumor to się nie przebiłam.
- O Olivka, co tak wcześnie nie śpisz? - otworzył zdziwiony drzwi od swojego pokoju.
- Nie śpię, bo jakiś palant włączył muzykę na cały regulator!
- Oj przepraszam. - nic sobie z tego nie robił.
- Świetnie. Odegram się. Razy dwa i pożałujesz.
- Nie no Olivia, przecież już ściszam.
- Teraz to mnie możesz tutaj pocałować - odwróciłam się i wskazałam palcem na swoją pupę. Wróciłam zła do pokoju i położyłam się na łóżku. Na nic się zdało moje wiercenie na łóżku, przykrycie poduszką głowy, nawet zasłonięcie okien. I tak już nie mogłam spać, więc poszłam do łazienki się ogarnąć. Aaa dzisiaj był dzień meczu. Trzeba się jakoś ubrać, więc wyjęłam moje nowiutkie różowe rurki, białą koszulkę i UWAGA: BUTY NA KOTURNIE! Co za zmiana, wiem wiem. Wytuszowałam jeszcze rzęsy, nałożyłam odżywkę na włosy i gotowa wyszłam na śniadanie. Cała stołówka dla mnie - westchnęłam uradowana gdy otworzyłam drzwi. Naładowałam pełną tacę jedzenie, a przede wszystkim wielki kubek kawy. Wtem usłyszałam śmiechy na korytarzu i tyle z mojej samotności. Pocieszające było tylko to, że był z nimi Kosa, który na mój widok szeroko się uśmiechnął.
- Pomogę ci - zaoferował swoją pomoc.
- Olivia, co ty masz na nogach? - zapytał zdziwiony Winiar, klękając do parteru.
- Buty, nie widać?
- No ja wiem że buty. Ale na obcasie!? Czy ciebie cegła trafiła?
- To jest koturna Misiek - wyprowadził go z błędu Kuraś.
- Co to już nie można takich butów założyć?
- Można można. Ale że ty?
- O jezu, weź się odczep.
- Winiar, nie poderwiesz - klepnął go w plecy Dzik.
- Smutna prawda, ale musisz się z tym pogodzić - dołączył swoje żale Igła.
- Ja mam żonę. - zbył ich Misiek.
- Żona nie
- nie kończ - poprosił Krzysio Zibiego.
- Może zacznijmy jeść, bo za pół godziny mamy trening - Drzewo powiedział coś mądrego. Zasiadłam za stołem i zaczęłam jeść. Nie zwracałam uwagi na to, że rzucają się jedzeniem, że kłócą się o łyżeczki i widelce. Wcale. Dopóki któryś jełop nie walnął mnie dżemem we włosy.
- Ja jestem cierpliwa ale do czasu. Pakuje się i wyjeżdżam do Szwecji! Mam was już dosyć! Tego waszego zachowania! Żegnam! - wyszłam zła ze stołówki i ruszyłam do swojego pokoju. Wiem, że dzisiaj mecz, ale mnie wkurzyli. Spakowałam rzeczy i zła wyszłam z pokoju. Po drodze wpadłam na Kose, który próbował mnie zatrzymać.
- Nie Grzesiek. Ja już mam ich dosyć. Nie rozumiesz? Odezwę się jak dolecę.

Kilkanaście godzin później w domu
- Olivia, a co ty masz na nogach?
- Moja siostra jest kobietą?
- Zakochałaś się?
- A dajcie mi wszyscy święty spokój!
Rzuciłam się na łóżko i wbiłam wzrok w sufit.

Mecz, gdzieś pomiędzy drugim a trzecim setem
- Ej, ale wróci do nas prawda?
- Jak się ogarniecie to tak - krzyknął na nich Kosok.
- Guys! Come on! What is wrong with you? We have to play!

Jakiś czas później
- Mam pomysł! Kupmy jej wielki bukiet kwiatów i odwiedzimy ją w Szwecji!
- Ona nie lubi kwiatów - zrezygnowany Kosa usiadł na ławce.
- No to nie wiem. Ty ją lepiej znasz. Wymyśl coś.
- Ciekawe kurwa jak! Wy to wszystko spieprzyliście. Dajcie mi święty spokój.
- To chociaż zadzwoń do niej.

Szwecja, dom państwa Ankdalów
- Olivia, jakiś Grzesiek do ciebie dzwoni - wydarła się mama. Wyszłam z pokoju i przejęłam telefon.
- Tak?
- Olivia - ulga w jego głosie.
- Żyje, mam się dobrze, na mecze w Finlandii przyjdę. Nie musicie się o mnie martwić.
- Kochasz mnie jeszcze?
- Tak. To tamci mnie wkurzyli.
- Przepraszam.
- To nie twoja wina. Widzimy się za tydzień. Pa.

Tydzień później, Finlandia, hotel
Szłam korytarzem do pokoju. Dałam znać Grześkowi, że już jestem i poszłam się odświeżyć.

Dwa pokoje dalej
- Jest? Jest tutaj? - Igła wpadł w euforie.
- Ale naprawdę? Kosa powiedz coś! - krzyknął na niego Winiar.
- Jest.
- No to na co czekamy! Idziemy do niej! - klasnął w dłonie Zibi.

Dwa pokoje wcześniej
Zdążyłam się ubrać gdy ktoś zapukał. Spodziewając się Kosy otwierałam drzwi z głową uniesioną do góry.
- Spójrz się w dół - usłyszałam głos z dolnych rejonów. Oh, to był taki słodki widok widząc klęczących facetów przed sobą. Zaczęłam się śmiać i wpuściłam ich do środka. Wcześniej jednak zostałam przez nich wyściskana, co pewnie za skutkuje tym, że będę mieć siniaki.
- Jeszcze raz nam coś takiego zrobisz, a pojedziemy do Szwecji i cię ściągniemy siłą - zagroził Dzik.
- Przecież nie będę z wami do końca życia. Co innego z Kosą.
- A czemu nie? Możemy zamieszkać wszyscy razem - palnął Zibi.
- No chyba cię pojebało - odparłam zdziwiona.
- Dobra, tak tylko mówię. Jak nie to nie.
- Ale chyba zamieszkasz z Kosą w Rzeszowie - oni kochali wprowadzać mnie w zakłopotanie.
- Dzisiaj jadę do Rzeszowa i się przeprowadzam. Krzysio, puknij się co?
- Wszystko nie i nie. Musimy pomyśleć jakby to zrobić żeby było dobrze.

Kilka miesięcy później, stolica Podkarpacia, osiedle na obrzeżach miasta
- Ostatnia walizka - spokojnie, Igła dopiął swego. Od dzisiaj mieszkam z Kosą. Czy tego chce czy nie. No pewnie że chcę. Alee tamci się postarali żeby było szybko i bezboleśnie.
- Jest nasza mała Szwedka  - o wilku mowa. Wpadł do domu jak do siebie. Ale nie był sam.
- Iwona, żona Krzyśka - przedstawiła się miła kobieta.
- No chociaż jedna kobieta. Dzięki ci pani boże.
- Będę cię wspierać w tych ciężkich chwilach - zaśmiała się.
- Do roboty! Nie gadamy - czy jemu kiedyś kończyła się energia?
- Igła, ja cię proszę, daj mi chwilę spokoju. Ja się muszę ogarnąć no.
- Do wieczora masz czas - uśmiechnął się szeroko i wyszli.
- Nareszcie sami. - Romantyczny Kosa podszedł do mnie i wziął na ręce. Zaniósł do sypialni i zaczął całować moja szyję. Schodził coraz niżej doprowadzając mnie do orgazmu. Dzisiaj nikt nam nie przeszkodził, nikt nie walił w ścianę, na szczęście mieliśmy chwile prywatności. Nareszcie!
- Czuje się taka wolna, że ich nie ma - leżałam na Kosokowym torsie. Byłam rozpalona miłością i szczęściem.
- Korzystaj póki możesz. Oni długo nam nie pozwolą się nacieszyć.
- Zmieni się zamki w drzwiach.
- Zasłoni okna.
- Zmieni numery telefonów.
- Nie - powiedzieliśmy jednocześnie kilka minut później
- Damy radę.
- Musimy się zbierać bo niedługo banda wpadnie do nas.
Szybki prysznic i ubranie. Chciałam wyglądać jak mniejszy krasnal przy nich, więc założyłam buty na koturnie oraz CZARNĄ koszulę i zielone rurki. Co się ze mną działo? Kosa chyba wpływał na mnie na lepsze.
- Ulala, panno Olivio, jest pani nie do poznania.
- Gadasz sama do siebie? - wszedł Kosa do łazienki.
- Kiedyś trzeba.
- Aha, czyli dopiero jak się do mnie wprowadziłaś, to się dowiaduje, że moja dziewczyna jest wariatką?
- No tak jakby. Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz.
- Dobra, jak coś to Igła ma duży dom - zaśmiał się i przytulił mnie od tyłu. Był sporo, sporo wyższy ode mnie alee: "małe jest piękne" i "w miłości wzrost się nie liczy" prawda?
------------------------------------------------------------------------------------------------------------Oddaje to dziwne coś w wasze umysły :) Jednocześnie dedykuje ROZDZIAŁ 11 Annie, która się na mnie fochnęła. Anna, wybacz mi :D
Brawa dla naszych Złotopolskich za weekend. W Spodku będzie moc! Ktoś coś się wybiera? Czy raczej spokojna opcja przed tv?
Aaa no i nie samą siatkówką żyję (chociaż czemu nie :D) ale dzisiaj Wimbledon Polski. Trzymajmy kciuki za naszych, a może się uda mieć ćwierćfinał w polskiej obstawie :)
Do następnego,
Carmen :*

9 komentarzy:

  1. Leże i nie wstaje. Dziś nie dość ,że sama z siebie się ze wszystkiego śmieje to teraz dałaś mi trochę powodu. Jest mój kochany Grzenio amant. szkoda ,że nia ma go na boisku ,ale jest moje drugie i trzecie Rzeszowskie słoneczko więc jakoś daje radę. Bardzo pozytywny rozdział no i wspólne mieszkanie. Powroty są do kitu ,ale późniejsze witanie i godzenie jeszcze lepsze.
    Wczorajszy mecz coś pięknego i Pit oraz jego wywiad. Oczywiście ,że go widać i jego buciki kocurkowate też.
    Zapraszam do siebie na kissmeslowley.blogspot.com oraz
    niezwykleinteresujacahistoria.blogspot.com
    Pozdrawiam Annie

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha oboje są szybcy jak torpedy, no może troszkę dzięki Igle:). Mam tylko nadziję, że taka decyzja zbyt mocno jej nie zmieni. Jeśli zrezygnuje z bycia kolorowym ptakiem może przestać mu się podobać:)
    http://mynieistniejemy.blogspot.com/
    http://blogniemoralny.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże Igła to chyba ma adhd, jemu energia nigdy się nie kończy. Oliwka! No jak ty mogłaś się fochnąć na naszych siatkarzy? Niedobra ty. I jak romantycznie. Ach świetnie, że zamieszkała z Kosokiem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wimbledon się udał, siatkarze nie zawiedli, ty dodałaś rozdział, czego chcieć więcej :D
    Fajnie że im się układa, że razem zamieszkali i że Grześ dobrze na nią wpływa :D
    Czekam na kolejny :>

    OdpowiedzUsuń
  5. W Wimbledonie już mamy pewnych 2 Polaków w półfinale, to jest coś <3
    A rozdział bardzo mi się podoba, sporo mieszasz z czasem akcji ale i tak jest dobrze :D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to mieszanie akcji jest zamierzone :)
      a co do Wimbledonu to w finale i tak będziemy miec polke. W końcu Lisicki ma równiez polską krew :D

      Usuń
  6. Kocham cię wiesz ?
    - Dobra, jak coś to Igła ma duży dom
    No i jebłam z krzesła
    Ja wybieram się do Spodka Więc jaakby co to do zobaczenia
    POZDRAWIAM
    WINIAROWA:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kurde koniecznie sie musimy spotkac! takie blogowe spotkanie i to jeszcze w jakim miejscu :D

      Usuń
    2. Na meczu było cudownie
      Spodek odleciał
      A ja prawie dostałam palpitacji serca
      Jeszcze pare takich meczy i zejde na zawał
      Buziaki

      Usuń