wtorek, 12 lutego 2013

ROZDZIAŁ 3

- Co chcecie wiedzieć? - zapytałam siadając po turecku na łóżku. Ej to było dziwne, ale oni wszyscy siedzieli dookoła i wpatrywali się we mnie. Nawet ten co rzadko mówi.
- Czemu masz takie dziwne oczy? - spytał pierwszy Winiar. Spytał ten co ma normalne.
- To jest taka przypadłość. Jakieś inne pytania?- popatrzyłam dookoła. Bo widzicie moje oczy to znaczy połowa jedna jest koloru lazuru a druga czekolady. No tak już mam. Ale widzę normalnie, nie.
- Czemu jesteś taka dziwna?- spytał Kosa.
- No bo widzisz jak byłam mała to spadłam no i tak mi się zrobiło coś. Ale chyba wam nie przeszkadza co? To znaczy nie razi po oczach ani nic. No bo wiecie jak coś to mówcie. To ja się skocze przebrać w coś mniej rażącego- patrzyłam każdemu w oczy.
- Nie nie. Weź się tylko tym prześcieradłem owiń - rzucił mi Igła białą tkaninę
- Ej co tacy spokojni jesteście. Przy mnie nie musicie się krępować. Po świnkach już mnie nic nie zaskoczy także luz. Naprawdę - czy ja za dużo gadam? Oni mnie całkowicie znienawidzą. O jezu.
Pytali dalej a ja im odpowiadałam. To nie moja wina, że po chwili leżeli na podłodze i kwiczeli ze śmiechu. Mogli się nie pytać o najgłupszy kawał jaki zrobiłam. Ej no bo ogólnie to kiedyś z klasą tak sobie myśleliśmy jak tu wkurzyć panią. No i ja wpadłam na pomysł żeby jej jajko podłożyć. Czaicie? Nic a nic się nie skapnęła. Ale tak sobie myślałam, że jedno to za mało i podłożyłam też w pokoju nauczycielskim. Ale tam to kompletna olewka. Najarani tą kredą i innymi oparami, więc nawet nie poczuli. No, kiedyś też rzucaliśmy się kratkami od ścieków. Ale to już był większy pojazd. No a tak to to standardowo. A no i kiedyś jeszcze zamknęliśmy faceta od matmy bo nam nie chciał oddać kartkówek, która akurat mi wyszła super. I ten facet trochę głuchy był i jak stał przy szafie to chłopaki go tam lekko wepchnęli nie robiąc mu krzywdy no i ja zamknęłam kluczykiem drzwiczki. Ale miał powietrze, także spoko. I żeby nie było tak łatwo to tę szafę odwróciliśmy do ściany. No i on tam tak dwie godziny siedział. Ale to było tylko jednorazowe bo potem cała klasa na dywaniku siedziała u pani dyrektor.
- To ja myślałem że jestem jajcarz- powiedział zrezygnowany Igła.
- Ona nas bije na łeb na szyje Krzychu - ukrył twarz w dłoniach Winiar.
- Chłopaki, połączcie swoje siły - taka trochę oblepiona się przez nich czułam, ale co za goście z tych drzew. - Macie żony? No bo wiecie, nie chciałabym którejś podpaść czy coś - wyszczerzyłam się do nich. Zaczęli mnie zasypywać zdjęciami, informacjami i tak dalej.
- Bartman, a ty to co? Taki przystojny i nic? - spojrzałam na niego.
- Pokaże ci zdjęcie - wypadł szybko aż tylko drzwi walnęły i wrócił z foto. O ja, jaka lala. No niezła. Pasuje do niego.
- Reszta? - spojrzałam na Kurka, Kose, Dzika, Pawła.
- Ja tam się ożenię z tobą - walnął mnie w plecy Bartosz.
- No ja dziękuje. Będziesz mnie bił? - spytałam masując plecy. Jezu złamał mi kręgosłup.
- Sorry. Ej, to co opijamy małe zwycięstwo? - zatarł ręce.
- O to ja mam coś - wybiegłam szybko z pokoju. Wybiegłam to duże dopowiedziane. Wstając z łóżka zahaczyłam o pościel i runęłam. Jezusie to bolało. Ej nie śmiali się. No no postępy widzę. Wyszłam po raz drugi, tym razem ostrożniej i wróciłam do nich z Absolutem.
- Taki mały nasz specjał - wzięłam dla siebie jakby coś mi doskwierało, ale tak ich polubiłam, że nie sposób się nie podzielić.
- Ej ale ten fajny starszy pan tutaj nie wejdzie nie?
- Jak go nazwałaś? - śmiał się w niebogłosy Igła.
- No fajny starszy pan. Co takie śmieszne? - usiadłam z powrotem na swoim miejscu i zaczęłam odkręcać swój trunek. Tamci powyjmowali piwa i jakieś przekąski. Ulala niezłe zaopatrzenie. Chyba głównie będę musiała tę butelkę wypić, bo tamci nie chcieli. Nie to nie. Nalałam sobie w kubeczek i piłam powoli. Podniosłam wzrok na nich; znowu te dziwne spojrzenia.
- No co tym razem? - rzuciłam na nich szybkim wzrokiem.
- Nie no nic. Po prostu coraz bardziej przekonujemy się jakaś jesteś dziwna. - Kurek patrzył na mój kubek z wódką.
- Nadal nie wiem o co wam chodzi - ej no teraz to robili ze mnie chyba idiotkę. No kurde.
- Pijesz sobie tak spokojnie wódkę jak soczek - wyjaśnił Kosa.
- Aa to. A to u was nie jest normalne? To znaczy na mnie nie ma żadnego wpływu. No ale nie mówcie mi, że   to jest dziwne - oj byłam zaskoczona. Noo bardzo nawet.
- Yy tak. Bo widzisz to upija - wyszeptał Winiar. Zaczęłam się śmiać.
- A to tym się nie przejmujcie. Będzie ok - nalałam sobie jeszcze trochę i wypiłam. W sumie tu trochę tam trochę, a połowy butelki już nie było.
- To chcecie czy nie?
- Wirowania w głowie, chęć wymiotowania, zachwianie równowagi? - spytał Dzik. Kurde, nie czaje ich.
- O co wam chodzi? Nic mi nie jest. Mam po tym bardziej skoordynowane ruchy.
- Daj mi to - wyrwał mi butelkę Kosa. Pociągnął duuuży łyk i skrzywił się, że cholercia mała. Zaczęłam się śmiać z niego, że znowu zaplotłam się w to białe coś i zleciałam z łóżka. Nie mogłam się opanować, co panowie jednogłośnie stwierdzili, że jestem pijana. Chyba oni bardziej ode mnie. Wyrzuciłam to białe na podłogę i już normalnie weszłam na łóżko. Spytałam czy ktoś chce jeszcze mojego trunku, ale odmówili i pili piwo. No ja wiem, sport i tak dalej. Włączyli jakiś film i padłam na poduszki. Byłam królową w tym męskim gronie. Niestety małą królową. Rozłożyli się w około i oglądaliśmy. Niestety po pięciu minutach po prawej stronie w ucho zaczął mi chrapać Kurek. Jezusie.
- Kurek!! - wydarłam mu się do ucha, przez co wstał jak oparzony. Tamci byli tak zafascynowani, że nawet nie oderwali wzroku od ekranu.
- Ej ja się chyba będę już zbierać - podniosłam się i chciałam wstać ale Dziku złapał mnie w pasie.
- No zostań jeszcze. Co my będziemy bez ciebie robić - spytał poważnie Igła.
- No rozwalasz mnie. Ej mam pomysł. Pojadę z wami tam gdzie jedziecie - wstałam olśniona tym pomysłem.
- W jaki sposób?
- W walizce. Mała jestem, zmieszczę się. No chyba, że nie chcecie - klapnęłam zrezygnowana na pościel.
- W walizce? No na pewno nikt się nie skapnie - odpowiedział sarkastycznie Winiar.
- Gdzie wy w ogóle lecicie, jedziecie czy co tam dalej? - usiadłam po turecku i podparłam się dłonią. Olivka myśl, co tu by zrobić. No nie chce się z nimi rozstawać jeszcze.
- Do Łodzi - powiedział w poduszkę Kurek.
- To gdzieś tu blisko? - zabrałam mu poduszkę bo kompletnie go nie rozumiałam.
- Ej co ty w ogóle robisz. Łódź to chwila drogi stąd.
- No to załatwione - klasnęłam w dłonie i zaczęłam się śmiać. - Podacie mi adres hotelu i się tam zamelduje.
Cieszyłam się jak dziecko, że jeszcze mnie nie opuszczą. Chciałam już sobie iść do pokoju obok, ale znowu mnie zatrzymali, no więc zostałam. Obudziło mnie duszenie. To znaczy oni mnie dusili. No nie tak dosłownie, nie. Rozpoznałam prawą kończynę na swojej szyi, że to Kosa, ta na moim brzuchu to Kurka; spojrzałam w dół gdzie Igła był przytulony do mojej prawej nogi, a ten cichy taki, do lewej. Jezu, i to ja jestem niby dziwna. Tak mi się chciało siusiu, że jakoś się wyplątałam z nich (określenie drzewa jednak do nich pasowały w stu procentach) i poszłam. Niestety było ciemno i zawadziłam o jakąś puszkę i kopnęłam ją mocno w ścianę, odbiła się i z impetem wpadła na telewizor. No to sobie pospali, nie ma co. Zerwali się jakby co najmniej bomba wybuchła.
- No to ja panom dziękuje i do jutra - wyszłam i poszłam do swojego pokoju. Ja nie wiem co oni chcieli od tego alkoholu. Może ja byłam dziwna jakaś, ale mnie to nic nie ruszało. No dobra, koniec tych rozmyślań. Kładę się spać, bo nie wiem o której jutro oni mnie obudzą. Albo i nie. Wygooglam sobie coś o nich. Internet to w końcu źródło informacji. Ulala no ładne grono fanek mają. Najwięcej to chyba ten cały Bartman i Kurek. Hmm nawet nie są tacy źli. Ale ten Kosa jest fajny. Taki normalny. Znaczy najnormalniejszy z nich wszystkich. Ale w sumie Kurek też spoko. Tylko te fanki by mnie znienawidziły. No zobaczymy jak to się potoczy. Zresztą co ja mówię, przecież znam ich nie cały dzień. Przy okazji zakupiłam bilet na ten mecz w Łodzi. Się zdziwią. Położyłam się sporo po trzeciej, ale o 9 już byłam na nogach bo obudziły mnie jakieś hałasy dochodzące z korytarza. Zaspana otworzyłam drzwi i zobaczyłam jak to oni wychodzą z pokojów. No cicho to się nie zachowywali.
- Co cię piorun strzelił? - skwitował mój wygląd Dziku.
- No nie widać?
- Fajna fryzura - dodał Łukasz przechodząc obok. Co za faceci. Prawić to komplementy potrafią, nie ma co. Dzik wcisnął mi do ręki karteczkę z nazwą hotelu i zszedł z resztą. Padłam znowu na łóżko i obmyślałam dalszy plan.
--------------------------------------------------------------------------------------------------
no i kolejny rozdział jest :) za ewentualne błędy wybaczcie, ale pisany raczej na szybko był.
pozdrawiam :*

2 komentarze: